czwartek, 4 sierpnia 2016

,,Never Never" Colleen Hoover i Tarryn Fisher



„Dajcie mi więcej! Teraz, zaraz, w tym momencie…. Proszę… Nie, nie proszę… każę wam!  To się za szybko skończyło, to było piękne… Moje życie już nie będzie takie samo…” <- to działo się w mojej głowie po przeczytaniu ,,Never Never’’, ale zacznijmy od początku:
„Colleen Hoover – autorka bestsellerowych powieści z gatunku New Adult: Hopeless, Losing Hope, oraz poruszających romansów: Maybe Someday, Ugly Love, November 9, Confess.  Zaczęła pisać dla przyjemności, ale pisarstwo szybko stało się jej pasją i sposobem na życie. Jej powieści trafiły na listy bestsellerów „New York Timesa”, zostały także wysoko ocenione przez użytkowników Goodreads.”
                „Tarryn Fisher – autorka bestsellerowych powieści dla kobiet. Napisała między innymi Mud Vein oraz serię książek o miłosnym trójkącie: Mimo moich win, Mimo twoich łez,  Mimo naszych kłamstw. Pisarka mieszka z rodziną w Seattle. Uwielbia deszczowe dni, coca-colę i uważa, że Instagram to nowy Facebook. Razem ze swoją przyjaciółką Madison prowadzi blog modowy”
                Tyle możemy się dowiedzieć o autorkach powieści, a właściwie serii „Never Never” , z samej książki. Wydają się miłe, przyjazne, niegroźne dla  otoczenia, ale ostrzegam: wezmą Twoje serce, rozerwą na kawałki i zszyją z powrotem. Zostaną Ci jednak blizny, na zawsze, byś pamiętał o tym, że nigdy, przenigdy nie możesz zapomnieć: o nich, o swojej pierwszej miłości, o wybaczeniu, o tym, co w życiu ważne.
                Wyobraź sobie, że nie masz wspomnień, że budzisz się nagle wśród obcych ludzi. Nie wiesz, kim jesteś. Nie wiesz, jak wyglądasz. Nic o sobie nie wiesz. Właśnie w takiej sytuacji znajdują się Charlie Wynwood i Silas Nash. Zagubieni w świecie i swoich własnych głowach, starają się odkryć , czemu nic nie pamiętają. Docierają do rzeczy, o których lepiej nie wiedzieć, o których łatwiej nie wiedzieć.  Znali się od zawsze, kochali się od zawsze i obiecywali,  że nigdy, przenigdy o sobie nie zapomną. Podjęli złe decyzje, za które muszą teraz odpokutować.
                Styl obu pań jest bezapelacyjnie cudowny, nie tak ciężki jak u Zafóna, ale  piękny w swojej prostocie. Historia jest oryginalna, co w dzisiejszych czasach jest trudne,  a bohaterowie, no cóż, dobrze wykreowani. Postacie są barwne, każda ma swoją historię, swoje pasje, swoje marzenia,  nie zlewają się w jedno. Seria pisana jest w pierwszej osobie raz z perspektywy Charlie, raz Silasa. Pozwala to lepiej wczuć się w klimat powieści, a z drugiej strony bywa frustrujące, kiedy przerwany w ważnym momencie zostaje wątek np. Charlie, a następny rozdział jest z perspektywy  pana Nasha. Colleen i Tarryn, wyobraźcie sobie, że rzucam w was poduszką.
                Podsumowując: gorąco polecam każdemu, kto potrzebuje, czegoś wciągającego, a jednocześnie skłaniającego do refleksji i zadumy i komu nie straszne są trollujące czytelnika autorki.

sobota, 20 lutego 2016

"Czerwona Królowa" - recenzja debiutu Victorii Aveyard

„Czerwona Królowa” jest książką wciągającą, ale niezaskakującą. Jej autorką jest Victoria Aveyard, absolwentka Uniwersytetu Południowej Kalifornii. Jest to pierwsza część serii oraz debiut pisarki, wydany w 2014r.
Pierwsze rozdziały wprowadzają nas w świat siedemnastoletniej Mare Barrow, która za kilka miesięcy ma skończyć osiemnaście lat, a wtedy czeka ją pobór do wojska. Żyjąc w świecie podzielonym na czerwonych i srebrnych, dziewczyna musi kraść, żeby utrzymać rodzinę. Ma trzech starszych braci, którzy są na froncie oraz młodszą siostrę, szwaczkę. Jej najlepszy przyjaciel, Kilorn, jest w terminie. Gdy jego mistrz umiera, czeka go pobór. Mare postanawia zrobić wszystko, aby do tego nie dopuścić. Zabierają ją do pracy w zamku, gdzie okazuje się, że dziewczyna nie jest tylko zwykłą czerwoną.
Ponury świat, w którym żyje główna bohaterka, zamienia się w koszmar. Na pierwszym planie nie jest już wojna między Nortą a Lakelandią. Teraz największa walka rozgrywa się w centrum Norty. O władzę. Mare musi kłamać, żeby przeżyć. Przystosować się, żeby jej nie rozpoznano. Działać, żeby wyprzedzić ruch przeciwnika, który może zagrozić nie tylko dziewczynie, ale również jej najbliższym.
Gdy pierwszy raz przeczytałam opis tej ksiązki, byłam nią zachwycona i koniecznie chciałam ją przeczytać. Trafiła się okazja i rodzice kupili mi ją na przecenie w Empiku. Mój entuzjazm niestety szybko minął. Po przeczytaniu paru rozdziałów spodziewałam się, co będzie dalej i nie myliłam się. W wielu momentach „Czerwona Królowa” jest podobna do innych książek młodzieżowych. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale są nawiązania na przykład do eliminacji w „Rywalkach” albo sposobu, w jaki Prezydent Snow budził przerażenie w dystryktach w „Igrzyskach Śmierci”. Oczywiście, jak na typową książkę dla młodzieży przystało, nie mogło zabraknąć również trójkącika miłosnego.
Krótko mówiąc, „Czerwona Królowa” jest to typowa książka dla młodzieży, jakich wiele. Jedyne, co ją ratuje to prosty język, dzięki czemu szybko się ją czyta i może być przerwą między poważniejszą literaturą.
Jednak mimo tych wszystkich rzeczy, które mi się w tej książce nie podobają, prawdopodobnie sięgnę po kolejną część, żeby zobaczyć jak potoczą się dalej losy Mare Barrow.
Kilka cytatów:

"Każdy może zdradzić każdego."

"Prawda się nie liczy. Liczy się tylko to, w co wierzą ludzie."

"Powstaniemy. Czerwoni niczym świt."

"Stwarzanie nadziei, gdy w rzeczywistości jej nie ma, to okrucieństwo. Fałszywa wiara wywołuje rozczarowanie, ból i wściekłość, przez co niełatwe sprawy, stają się jeszcze trudniejsze." 

"Nie wiem, jak miałoby do tego dojść - mówi cicho - ale mam nadzieję, że pewnego dnia zostaniesz królową. Wyobraź sobie, czego mogłabyś dokonać. Czerwona królowa."

***

PrincessEve

poniedziałek, 15 lutego 2016

Serce



Nie ma nic gorszego niż patrzenie na powolną śmierć swojego dziecka. Świadomość, że samemu jest się w pełni sił, a ono z każdym dniem gaśnie jest okrutna. Gdyby to twój synek był chory na serce, czy oddałbyś mu własne? Czy znalazłbyś dość siły, by umrzeć dla ukochanej osoby? To trudne, bardzo trudne.
  Wyobraź sobie, że masz żonę. Kochacie się. Po kilku latach rodzi wam się dziecko. Jesteście najszczęśliwsi na świecie. Żyjecie chwilą, czerpiecie z życia jak najwięcej. Kochacie Boga, ludzi i cały świat. Gdy wasze dziecko ma już trzy lata, okazuje się, że ona znowu jest w ciąży. Szczęście staje się jeszcze większe… Do czasu… Urządzacie drugi dziecięcy pokoik. Kupujecie łóżeczko, na ścianie wieszacie obrazy Matki Boskiej i Anioła Stróża. Codziennie modlicie się o szczęśliwy poród i zdrowie dla swojego synka. Wreszcie nadchodzi ten szczególny 
dzień. Dziecko rodzi się, ale radość miesza się z bólem i cierpieniem. Lekarze mówią, że nie będzie żyło długo. Nie tracicie jednak nadziei. Prosicie Boga o zdrowie i o siłę, by przetrwać. Ona płacze w nocy, gdy nikt oprócz Ciebie nie widzi. Ty ją pocieszasz, ale nie wierzysz już w swoje słowa. Żyjecie z dnia na dzień, nie myśląc o przyszłości. To za bardzo boli. Patrząc na swoje dzieci uśmiechacie się, ale wasze oczy wypełniają się łzami. Łzami bezradności. Nie możecie zrobić nic, bo wiecie, że drugiemu synowi nie zostało dużo czasu. Kochacie go ponad życie.
  Gdy wreszcie trafia do szpitala, boicie się, że widzicie go ostatni raz. Lekarze twierdzą, że tylko przeszczep może pomóc, ale nie ma odpowiedniego dawcy.  W tajemnicy przed żoną sprawdzasz, czy możesz oddać swoje serce. Niestety nie. Prosisz Boga o ratunek, ale wiesz, że ktoś musi umrzeć, by twój syn żył. Ta  świadomość Cię dobija.
   Siedzisz obok łóżka swojego dziecka powoli zasypiasz. Budzi Cię ryk karetki.
-Szybciej! Odsuńcie się – słyszysz zza drzwi.
  Widzisz cienie ludzika szybą, próbują kogoś reanimować. Zamieszanie trwa jeszcze przez pół godziny. Potem ustaje. Zafascynowany patrzysz na swojego synka. Śpi spokojnie, a ty możesz sobie pozwolić na chwilę wytchnienia. Przeraża Cię myśl, która natarczywie przychodzi do Twojej głowy: może będzie dla niego serce.
  Tego samego dnia przychodzi lekarz. Oznajmia, że znaleziono dawcę. Jesteś szczęśliwy. Wychodzisz na korytarz, żeby zadzwonić do żony. Chcesz jej o tym jak najszybciej powiedzieć. Widzisz dwoje załamanych ludzi. Rozumiesz, że to ich dziecko umarło. Nie podchodzisz do nich.
  Przeszczep się udaje. Twoje serce jest spokojne. Teraz chcesz już tylko odnaleźć parę ze szpitala. Udaje Ci się to po kilku dniach. Obcy ludzie stają się twoją rodziną. Pokochali twojego syna. Biło w nim serce ich córki. Jedno bezbronne istnienie uratowało inne.
 

sobota, 16 stycznia 2016

"Dotyk Julii"

Autorką trylogii „Dotyk Julii” jest amerykańska pisarka Tahereh Mafi. Pierwsza część była jej debiutem literackim. Książka została wydana w 2011r.
Pierwsza część trylogii, „Dotyk Julii” wprowadza nas w świat siedemnastoletniej Julii, mieszkanki sektora 45, która spędziła niecały rok w zakładzie psychiatrycznym. Nie może ona dotknąć innego człowieka, ponieważ jej dotyk zabija. Zanim ją zamknięto jej kraj zaczął podupadać. Władzę w nim przejął Komitet Odnowy, obiecując poprawę warunków życia. Jej życie zmienia się, gdy  zostaje zamknięta w jednej celi z Adamem. Razem trafiają do siedziby władz, a Julia poznaje sekret chłopaka. Komitet Odnowy chce zrobić z niej broń, ale ona nienawidzi swojego dotyku. Warner, lider sektor 45, się nie poddaje, nawet, gdy Julia i Adam uciekają, chce żeby dziewczyna wróciła do niego żywa.
W drugiej części, pt. „Sekret Julii”, Julia i Adam mieszkają w Punkcie Omega, miejscu dla osób o specjalnych zdolnościach oraz ich najbliższych. Dziewczyna trenuje, aby móc opanować swoje zdolności. Odkrywa, że śmiercionośny dotyk nie jest jej jedyną zdolnością. Gdy Julia poznaje sekret kolejny Adama ich relacje się komplikują. Do sektora 45 przyjeżdża naczelny dowódca Komitetu Odnowy, Anderson. Gdy żołnierze szukający Punktu Omega porywają ludzi, dziewczyna razem ze swoimi przyjaciółmi, Adamem i Kenjim, wyrusza na spotkanie z Andersonem. Udaje im się odbić dwóch z czterech zakładników i porywają Warnera, aby wymienić go na pozostałych przyjaciół. Podczas bitwy Julia zostaje porwana i zawieziona Andersonowi, który chce się zemścić za to, co ona mu zrobiła. W tym czasie Punkt Omega zostaje zbombardowany.
Tytuł trzeciej części to „Dar Julii” Julia mieszka w kwaterach Warnera. Dowiaduje się od niego, że Punkt Omega już nie istnieje. Gdy przybywają na miejsce dawnego domu dziewczyny znajdują tam tych, którzy przetrwali, za jej prośbą Warner przenosi ich do swoich kwater szkoleniowych. Wszyscy przygotowują się do wojny. Julia trenuje z Kenjim, dzięki czemu coraz lepiej sobie radzi z opanowaniem swoich zdolności. Postanawia walczyć, chce obalić rządy Komitetu Odnowy i przejąć władzę nad krajem.
Trylogia „Dotyk Julii” jest pisana oczami tytułowej bohaterki, Julii i zawiera wiele emocji, dzięki temu możemy wczuć się w każdą przeżywaną sytuację. Wszystkie części od początku do końca trzymają w napięciu. Choć w niektórych miejscach są przekreślone zdania, które pokazują wahania Julii, to czyta się ją bardzo szybko. Trylogia jest napisana językiem prostym i zrozumiałym. Miejscami jest zabawna, czasami jest straszna, innym razem smutna, ale ciągle popycha nas do dalszego czytania. Bohaterowie są wykreowani niemal perfekcyjnie, nie są idealni, mają swoje wady i zalety, ale mimo to nie sposób się nie przywiązać do choćby jednego z nich. Dzięki problematyce poruszanej w trylogii, zatrutym świecie, w którym ludzie głodują, rośliny usychają, a zwierzęta wyginęły, oraz opisom, co było wcześniej, możemy ją niemal idealnie dopasować do świata rzeczywistego.
Wszystkie trzy części zrobiły na mnie bardzo duże wrażenie. Nie spodziewałam się tak niesamowitych emocji podczas czytania tej książki. Oczywiście jest w niej miłość jednej dziewczyny do dwóch mężczyzn, ale oprócz tego, odbiega ona od wszystkich, jakie dotąd czytałam. Fabuła jest interesująca, dialogi nie są naciągane, a postacie są opisane jak normalni ludzie, a nie super bohaterowie.
Kilka moich ulubionych cytatów:

Nie możesz mnie dotknąć – szepczę. Kłamię – oto, czego mu nie mówię. Możesz mnie dotknąć – oto, czego nigdy nie powiem. Proszę, dotknij mnie – oto, co chcę powiedzieć
Dotyk Julii
Teraz już wiem, że naukowcy się mylą. Ziemia jest płaska. Wiem to, ponieważ zepchnięto mnie z jej krawędzi, choć przez 17 lat próbowałam się jej trzymać. Próbowałam wspiąć się z powrotem, ale pokonanie grawitacji graniczy z cudem, kiedy nikt nie chce podać ci ręki.” Dotyk Julii
Nadzieja.
Jest jak kropla miodu, jak pole kwitnących tulipanów na wiosnę. Jak orzeźwiający deszcz, wyszeptana obietnica, bezchmurne niebo, idealny znak przestankowy na końcu zdania.
Jedyne, co mnie trzyma przy życiu.
Sekret Julii
Kończą mi się litery. Nie mam już ani słowa. Ktoś obrabował mnie z całego słownika.
Wiem, że słowa potrafią ranić. Ale nie sądziłam, że mogą zabić.
Sekret Julii
Wolę zginąć, domagając się sprawiedliwości, niż umrzeć samotnie w więzieniu, które sama sobie stworzyłam.
Dar Julii
Trzymaj się
Dasz radę
Głowa do góry
Bądź gotowa
Nie daj się
Nie poddawaj się
Nie okazuj słabości
Bądź twarda
Pewnego dnia może będę
Pewnego dnia może
będę
w o l n a.
Dar Julii

***

To moja pierwsza recenzja wstawiona na bloga, więc proszę o wyrozumiałość i rady w komentarzach. :)

/Princess 

Recenzja "Skrawków błękitu" Lois Lowry



„Skrawki błękitu” to druga część kwartetu „Dawcy” autorstwa Lois Lowry. Po cudownej pierwszej części spodziewałam się, że kolejna będzie równie dobra albo nawet lepsza. Niestety książka  nie sprostała moim oczekiwaniom.
  Kiedy matka Kiry umiera, dziewczyna pozostaje bez opieki. Ma niesprawną nogę, więc zdaniem niektórych nie ma już dla niej miejsca w wiosce. Vandara wraz innymi kobietami pragnie ją wypędzić, aby przejąć ziemię należącą kiedyś do Kiry i jej matki. Dziewczyna nie chce jednak poddać się bez walki,  mówi, że decyzję podejmie Rada Opiekunów. Wyrok jest dla niej po części korzystny: grunty nie będą już należeć do niej, ale będzie  mieszkać w gmachu Rady i naprawiać szatę Śpiewaka. Gdyby nie jej niesamowite zdolności hafciarskie, zostałaby wygnana.  Tam oczywiście odkrywa mroczne sekrety swojego świata.
  Język powieści bardzo, dialogi i postacie są tak samo dobre jak w pierwszej części, a mimo to książka wydawała mi się bardzo przeciętna. Powód? Przewidywalność. W tomie pierwszym nie można było przewidzieć  aż tak dużej ilości wydarzeń jak tutaj.  Bardzo mnie to rozczarowało. Książka opierała się dokładnie na tym samym schemacie i nie miała takiego uroku .  Oprócz świetnego stylu nie widzę innych plusów „Skrawków błękitu”.  Jest jeszcze Matt, maluch, który wzruszał mnie i doprowadzał do śmiechu.
  Podsumowując : mam nadzieję, że  trzeci tom będzie lepszy. Nie była to najlepsza książka,  jaką czytałam, ale nie była też najgorsza. Osoby, które mało czytają (ja do takich nie należę :D )  nie zauważą tej przewidywalności , więc im polecam „Skrawki Błękitu”.

Recenzja "Dawcy" Lois Lowry



Po przeczytaniu „Dawcy” na usta ciśnie mi się jedno słowo: wow.  To mógłby być już koniec recenzji, ale napiszę coś więcej.
  Jonasz żyje w idealnie zorganizowanym społeczeństwie, gdzie każdy ma wyznaczoną rolę i nikt nie może się wyróżniać. Wstążki muszą być idealnie zawiązane, rower równo ustawiony, a język dokładny i precyzyjny. Co roku, w  grudniu, odbywają się ceremonie, dzięki którym dzieci wkraczają w kolejny etap życia, a dwunastolatkowie dowiadują się jaki zawód wybrała im starszyzna na podstawie starannych obserwacji. Każdy, zadowolony ze swego przydziału, wraca do domu do swojej komórki rodzinnej, złożonej ze starannie sparowanego małżeństwa i dwójki dzieci: chłopca i dziewczynki.  Następnego dnia po obowiązkowych zajęciach  rozpoczyna się szkolenie.
   Społeczeństwo to nie zna jednak uczuć, kolorów i słońca. Nie wie czym jest poświęcenie oraz miłość. Tylko jedna osoba widzi świat takim, jakim jest. Tą osobą jest Dawca. Przechowuje on wspomnienia z czasów, kiedy istniała różnorodność, a ludzie znali barwy. Przekazuje je Odbiorcy. W ten sposób zwykli ludzi nie znają bólu, związanego z emocjami, a wiedza nie zostaje utracona.
   Louis Lowry stworzyła piękną, choć momentami bardzo przewidywalną powieść. Nie była przepełniona akcją, ale trzymała w napięciu. Ze strony na stronę stawała się coraz mroczniejsza.  Jonasz, wybrany na następnego Dawcę, odkrywał przerażające zasady rządzące jego społecznością, osamotniony w swojej wiedzy patrzył na świat, który do tej pory był idealny. Jego postać i jej przemiana są bardzo dobrze opisane, tak samo jest z pozostałymi bohaterami. Każdy z nich jest inny, niepowtarzalny w swojej powtarzalności, a dialogi świetnie oddają ich osobowość.
  Uważam, że „Dawca” jest dla ludzi, szukających niebanalnej historii, skłaniającej do refleksji. Przy tej powieści wiek nie ma znaczenia, ponieważ każdy znajdzie coś dla siebie. Ostrzegam: książka wciąga, nie czytaj jej  przed ważnymi dla ciebie wydarzeniami albo do snu (tutaj polecam „Pieśń o Rolandzie”, lepsza od tabletek nasennych).
  Na zakończenie jeszcze kilka cytatów:
 ,,Nie ból jest najgorszy w posiadaniu wspomnień, ale samotność. Wspomnieniami trzeba się dzielić."
 ,, Nie mamy odwagi, żeby pozwolić ludziom dokonywać własnych wyborów."
,,- Dlaczego nie wszyscy je widzą? Dlaczego kolory znikły?
Dawca wzruszył ramionami.
- Takiego dokonaliśmy wyboru, postanowiliśmy przejść na jednakowość."

niedziela, 10 stycznia 2016

Drzewo



 Stała przy oknie. Patrzyła na drzewa w ogrodzie. Każde z nich symbolizowało jednego członka rodziny. Pierwsze dwa zasadziła z Patrykiem zaraz po wprowadzeniu się.  Pozostałe jej mąż sadził po narodzinach ich dzieci. Ogród się rozrastał, rodzina też.  Z gardła Weroniki wydobył się szloch. Oni zginęli, a ona została sama. Już nigdy Patryk się do niej nie uśmiechnie. Już  nigdy Łucja nie będzie żartowała z jej niskiego wzrostu.  Już nigdy Michał nie będzie opowiadał słabych sucharów przy obiedzie. Już nigdy Róża nie zapyta jej czemu słońce nie świeci na niebiesko albo dlaczego woda nie jest różowa. Już nigdy…
  To było już dla niej za wiele. Zalana łzami pobiegła do salonu. Wyjęła z barku pierwszą, lepszą butelkę. Nie było dla niej ważne co było w środku, liczyła się tylko zawartość alkoholu. Wystarczająca, żeby choć na chwilę zapomnieć. Żeby choć przez chwilę nie czuć bólu… Usiadła na kanapie, przykryła się kocem i patrząc na zdjęcie swojej rodziny zaczęła pić. Nigdy wcześniej tego nie robiła. Nigdy nie wypiła tyle sama. Okazjonalnie kieliszek szampana lub wina. Ale sytuacja się zmieniła. Nie miała już nikogo do towarzystwa.
   Pierwsze kilka dni po wypadku nie czuła nic. Tylko otępienie. Nie dopuszczała do siebie myśli, że oni mogli tak po prostu umrzeć. Zniknąć. I już. Jedną z niewielu rzeczy, których nienawidziła od zawsze była samotność. W szkole zawsze była sama, siedziała w ostatniej ławce ze spuszczoną głową i marzyła o tym, by ktoś usiadł obok niej. Jej marzenie spełniło się dopiero w liceum. To tam poznała Patryka. Byli do siebie bardzo podobni. Ich rozmowy trwały godzinami. Połączyła ich długa, serdeczna przyjaźń, która po kilku latach zmieniła się w miłość. Ich ślub był piękny. Ona w białej sukni z odkrytymi plecami i koronką na rękawach.  On w czarnym garniturze. Idealnie.  Potem kupili dom na przedmieściach Warszawy. Ona zaszła w ciążę i urodziły im się bliźnięta. Dziesięć lat później doczekali się  jeszcze jednej córki. Byli szczęśliwi.
* **
Kilka dni wcześniej…
Budzik zadzwonił o szóstej rano. Weronika sięgnęła ręką po telefon.
-Jeszcze pięć minut- pomyślała. To były jej urodziny, więc może sobie zrobić mały prezent.
 Zamknęła oczy i pozwoliła sobie odpłynąć. Gdy się obudziła minęła siódma. Wszyscy byli już spóźnieni. Potrząsnęła Patrykiem.
-Wstawaj, leniu – powiedziała lekkim tonem.
-Nieee… -ziewnął i odwrócił się na drugi bok. Leżał jeszcze przez chwilę, a potem gwałtownie wstał. Zaczął śpiewać sto lat. Fałszował przy tym okropnie, ale i tak czuła się w tej chwili najszczęśliwszą osobą na ziemi.
Zerwała się z łóżka i poszła obudzić dzieci. Od rana musiała krzyczeć, bo inaczej nigdy by nie wstały. Ale je kochała.
-Łucja, wstawaj! – weszła do pokoju córki, która spała sobie w najlepsze. Zabrała jej kołdrę, co spowodowało falę narzekań, ale przynajmniej jedno dziecko z głowy.
  W podobny sposób obudziła Michała i Różę. Kiedy reszta domowników snuła się po domu jak duchy, zbierając się do wyjścia, ona robiła  wszystkim śniadanie. Gdy już wszystko było gotowe Weronika poszła się wykąpać. Kiedy wyszła z łazienki odgłosy rozmowy ustały, a jej rodzina zrobiła niewinną minę.
 Po kilku kłótniach o to, gdzie jest czyjaś czapka/ szalik/ kurtka/ but / plecak /telefon, wyszli z domu. Patryk odwoził dzieci do szkoły/przedszkola, bo  pani prokurator zawsze wysiadała jako pierwsza. Właśnie to uratowało jej życie.
  Godzinę później odebrała telefon. Musiała natychmiast jechać do szpitala. Był wypadek. Więcej nie chcieli jej powiedzieć. Z ciężkim sercem pobiegła na przystanek. Miała szczęście, bo autobus właśnie przyjechał. Usiadła i patrzyła się na ulicę, próbując się nie rozpłakać. Gdy dojechała ręce jej się trzęsły tak bardzo, że nie mogła otworzyć drzwi. Podeszła do recepcji i spytała o rannych z wypadku.
 Pielęgniarka spojrzała na nią smutnym wzrokiem.
-Przywieźli tylko jedną dziewczynkę
-Gdzie ona jest?
-Na OIOM-ie
  Pobiegła tam. Jeszcze do niej nie dotarło, że ma już tylko jedno dziecko. Róża na ogromnym białym łóżku, podłączona do aparatury wydawała się jeszcze mniejsza niż zwykle. Weronika podeszła do lekarza.
-Dzień dobry. Czy to pani jest matką tej dziewczynki?
 Nie mogła z siebie wydobyć głosu, więc tylko skinęła głową.
-Zapraszam do mojego gabinetu.
 Poszła za nim bez słowa. Usiadła na krześle i zamknęła oczy.
-Postaram się wszystko wyjaśnić jak najdelikatniej, ale nie jestem pewien, czy mi się uda. Dzisiaj około godziny dziewiątej w samochód pani męża wjechał tramwaj. Niestety siła uderzenia była zbyt duża, by mogły to przeżyć osoby siedzące po lewej stronie. Gdy na miejsce wypadku przyjechała karetka, z samochodu udało się wydostać tylko dwoje dzieci, Ratownicy bezskutecznie próbowali ratować chłopca. Niestety, ich wysiłki nic nie dały.
  Poczuła, że nie może złapać oddechu, a do jej oczu napływają łzy. Mężczyzna podszedł do niej i powiedział:
-Ma pani jeszcze dla kogo żyć. Stan Róży jest ciężki, ale będziemy walczyć.
-Czy mogę do niej iść? –wyszeptała
-Oczywiście
  Kilka minut później siedziała obok swojej córki. Trzymała ją za rękę i modliła się. Dziewczynka poruszyła się niespokojnie, otworzyła oczy:
-Boli, mamusiu – zaszlochała.
-Wiem, kwiatuszku, zaraz przestanie…
-Gdzie jest tatuś, Łusia, Miś? Było głośno i ciemno… i wszystko mnie bolało –zaszlochała
-Oni są teraz w niebie –pocałowała ją w czółko
-Mamo, czy ja też będę w niebie?
 Nie umiała jej odpowiedzieć na to pytanie. Schowała twarz w poduszkę, żeby ukryć łzy.
 -Kocham cię, mamusiu
- Ja ciebie też, skarbie… Ja ciebie też…
Róża zamknęła oczy i już nigdy więcej ich nie otworzyła.
Lekarze próbowali ja ratować. Bez skutku.
 Po kilku godzinach Weronika wróciła do pustego domu. W przedpokoju potknęła się o misia. Przytuliła go i zaczęła płakać. Siedziała tak całą noc. Tuliła przytulankę swojej córeczki, nie umiała jej zostawić. Nie umiała już żyć.
 Przez kilka dni nic nie jadła. Piła tylko wodę, do momentu, gdy sięgnęła po alkohol. Mijały kolejne tygodnie, a ona ciągle nie potrafiła wrócić.
 Gdy przyszła do niej jej koleżanka z pracy, zastała otwarty dom. Weszła do środka. Weronikę znalazła na łóżku w sypialni. Obok niej leżało puste opakowanie po tabletkach nasennych i kartka z napisem:
„Tęskniłam za nimi”
***








  Policja odkryła, że kierowca tramwaju był pijany. Przeżył, ale zabił całą rodzinę, bo nie mógł odmówić sobie tej przyjemności. Pamiętaj, żeby nigdy nie jeździć po alkoholu, ale jeśli to dla za trudne, to wyobraź sobie siebie na miejscu Weroniki. Jakbyś się czuł, gdybyś to ty został sam, przez kogoś, kto nie powinien prowadzić? Dobrze? Zastanów się.